Jest 5 rano

i zaraz się skończy ta noc…

Jest sobotni poranek. O piątej rano to powinnam spać. A nie mogę. Obudziłam się grubo przed budzikiem- miał zadzwonić ponad godzinę później. I kłębią się w głowie myśli, przychodzą piosenki, te ulubione, wprawiają w nastrój cokolwiek melancholijny. Co prawda częściej śpiewa się o czwartej nad ranem (Cohen, Stare Dobre Małżeństwo), ale jak widać i piąta może być. A moja wyobraźnia sobie działa… No to jedziemy

Obudziła się przed 5 z dziwnym lękiem i poczuciem straty. Coś się stało? Wczoraj? Wcześniej? Rozejrzała się po pokoju. Niby wszystko tak jak przedtem, na prawo komoda, na lewo drzwi, obok łóżka nocna szafka. Ale jednak coś było inaczej. Ta kartka przypięta do lustra wiszącego nad komodą? Możliwe. Poduszka na drugiej połowie łóżka, wyglądająca jakby ktoś na niej spał? Spał? Czy to możliwe? Ktoś tu był? A ona nic nie pamięta? Co tu się dzieje? Mnóstwo dziwnych pytań, odpowiedzi nie ma kto udzielić. Szybko wstała, przeszła do kuchni, żeby zrobić sobie kawę, rozjaśnić trochę myśli. Po drodze chwyciła kartkę. Infantylne serduszko i dwa słowa- „Jeszcze wrócę”. Groźba czy obietnica? Raczej to drugie. Ale to nadal nie tłumaczyło skąd się wzięła kartka i kim był jej nadawca.

Skupiła się przez chwilę. Dziwne te luki w pamięci. Dotychczas takie coś się nie zdarzało. Zmarszczyła brwi- czyżby to miało oznaczać, że ktoś lub coś wpłynęło na jej pamięć? W zasadzie to przychodziło jej do głowy tylko jedno wytłumaczenie- pigułka gwałtu, ale czy to w ogóle możliwe? Potrząsnęła głową. Co było wczoraj? Po pierwszych łykach kawy powoli zaczęło się rozjaśniać w zmąconych myślach.

Alina, koleżanka jeszcze z czasów liceum. Nie utrzymywały zbyt bliskiego kontaktu, ot czasem na siebie wpadały. Lekko zdziwiła się odbierając od niej telefon kilka dni temu. Alina, bardzo podekscytowana, rozchichotana jak nastolatka, poprosiła ją o przysługę. W zasadzie nie miała ochoty, ale potem pomyślała „czemu nie?”. Alina niedawno rozwiodła się po prawie 25 latach małżeństwa i wielu zdradach męża. Okres żałoby nie trwał długo, pozbierała się szybko i odżyła, zaczęła intensywnie korzystać z uroków życia. Ale Alina mogła- dzieci już dorosłe, na studiach, praca mało absorbująca. Koleżanka przeżywała drugą młodość, znacznie swobodniejszą, bez wielu problemów i rozterek, które były ich udziałem w tej pierwszej młodości. Ona sama była w innej sytuacji. Dzieci jeszcze w okresie nastoletniego buntu, walka o przetrwanie w pracy, ex z wiecznymi pretensjami. I mimo że rozwód był wiele lat temu, to nadal tkwiła w czarnej dziurze. Więc pomyślała, że może ta propozycja Aliny to prezent od losu? Koleżanka umówiła się na randkę w ciemno. Żeby nie było tak łatwo- jej potencjalny partner miał przyjść z kolegą, więc potrzebowała kogoś do wyrównania ilości osób. Cóż, skoro się zgodziła, to musiała dotrzymać słowa. Dzieci akurat miały weekend z tatą, miała czas, nie miała innych planów. Im bliżej weekendu, tym bardziej żałowała, że się zgodziła, ale w końcu pomyślała, że najwyżej znajdzie jakąś wymówkę i szybko się zmyje.

Panowie prezentowali się nieźle. Dosyć przystojni, ubrani elegancko, choć bez przesady, wręczyli swoim towarzyszkom kwiaty, Alina dostała róże, jej przypadł w udziale delikatny bukiecik lawendowej eustomy. Piękny. Aż się na chwilę rozmarzyła. Dawno nie dostała kwiatów tak bez okazji. Najpierw poszli na kawę. Z lekkim rozbawieniem obserwowała Alinę. Partner, z którym umówiła się na tę randkę chyba nie przypadł jej do gustu, za to jego towarzysz- jak najbardziej i chyba z wzajemnością. Alina paplała, śmiała się zalotnie, widać było, że świetnie się bawi. I jest zainteresowana kontynuowaniem znajomości. Jej siłą rzeczy przypadł niedoszły adorator koleżanki. O dziwo zupełnie dobrze się z nim rozmawiało. Mieli trochę wspólnych tematów- czytali podobne książki, podobały się im te same filmy. Nawet dogrzebali się we wspomnieniach do wspólnych znajomych z czasów dzieciństwa. Kiedy po kolejnej kawie padła propozycja pójścia do klubu i potańczenia- Alina zgodziła się natychmiast, ona z lekkim oporem. Jakoś nie wyobrażała siebie w klubie, wśród młodzieży. Ale panowie mieli rozeznanie, wybrali lokal z w miarę normalną muzyką i średnią wieku kompatybilną z ich PESEL-ami. Odetchnęła z ulgą, że nie musi udawać nastolatki.

Alina natychmiast porwała do tańca swojego towarzysza, a potem równie szybko szepnęła zdumionej koleżance, że wychodzi. A ona ma bawić się dobrze, zadzwoni jutro. Że co? Zostawia ją z zupełnie obcym facetem? Po prostu pięknie… Trochę jej to popsuło humor, ale Andrzej- niedoszły partner Aliny poprosił ją do tańca. Miło było, ale ona nadal zachowywała rezerwę. Nawet po wypiciu drinka. Po godzinie uznała, że już wystarczy, można zbierać się. Oczywiście jej towarzysz odwiózł ją do domu. Tuż przed wejściem do klatki zdarzyło się coś, czego nie przewidziała, a co było prawdopodobnie złośliwością losu. Obcas jej szpilek utkwił w otworze studzienki kanalizacyjnej, w momencie wyszarpywania poczuła jak łamie się. Wściekła zaczęła się zastanawiać, jak wejdzie na swoje 3 piętro- boso?, kuśtykając? Nieoczekiwanie jej towarzysz chwycił ją na ręce i bez większego wysiłku poniósł po schodach. Pod koniec tylko lekko się zasapał, to jednak były dość wysokie piętra. Pod drzwiami poprosił o szklankę wody. Zaskoczona otworzyła drzwi i zaprosiła go do środka. A potem… Woda, herbata, najpierw zwykła, potem owocowa, potem jeszcze jedna. Słowa płynęły same. Andrzej słuchał uważnie, zadawał ciekawe pytania, czasem wtrącał celne uwagi. Ciekawiły go zwłaszcza dzieci, a że na ten temat mogła mówić dużo, to i rozmowa trwała. Opowiedziała pół swojego życiorysu, włącznie z problemami z exem, dziećmi, pracą, opowiedziała o swoich marzeniach, planach, obawach. Kiedy dotarła do tych obaw, które dawały najwięcej niepokoju, zaczęła  się lekko zacinać w swoich wypowiedziach, milknąć na dłuższą chwilę. Cóż, doskonale wiedziała, że większość z nich to wyimaginowane, irracjonalne i lekko dziwaczne sprawy. Może jeszcze strach przed chorobą, zwłaszcza ciężką, jest w miarę normalny, ale paniczny strach przed wojną lub globalnym kryzysem? A z mniejszego kalibru- że już do końca życia sama będzie musiała chodzić rano do sklepu po bułki? Albo kiedy dzieci wyfruną z domu, a ona zachoruje na grypę, to nikt nie przyniesie jej dodatkowego koca i nie poda termometru. Nie mówiła o tym dotąd nikomu, bo wiedziała, że w najlepszym razie wzbudzi tylko uśmieszek politowania. Ale Andrzej słuchał i nie komentował. W momentach szczególnie trudnych, zwłaszcza kiedy już zaczęła lekko chlipać, przytulił, sięgnął po chusteczkę. Cóż, zazwyczaj nie pije alkoholu, a te 2 czy 3 wypite drinki chyba tak ją rozkleiły. A potem…. Chyba po prostu zasnęła. Co za wstyd! Dorosła kobieta, przystojny facet, sprzyjające okoliczności, a ona najpierw opowiada o głupotach, potem zalewa mu łzami koszulę a na koniec zasypia. Czyli przepadło, nie ma szans na nic więcej. Nawet tego nie umie zrobić porządnie… Co z nią jest nie tak?

Za oknem miasto budziło się powoli do życia. 5 rano, kończy się noc. Przed nią kolejny dzień. Nie ma co marudzić. Wszystkie lęki, niepokoje i obawy trzeba włożyć do szuflady, zamknąć na klucz i od nowa zacząć mierzyć się z tym co realne. Zastanowiła się, jak wykorzystać wolny dzień, dzieci nadal będą u ojca, więc może robić co chce. Nagle drgnęła przestraszona. Usłyszała, jak cicho otwierają się drzwi wejściowe, coś szeleści w przedpokoju. Od razu ścisnęło ją w środku, ale szybko rozejrzała się za czymś do obrony przed potencjalnym włamywaczem. Chwyciła szczotkę na długim kiju i nagle usłyszała -Porządki o 5 rano? Pracowita jesteś, podziwiam. W drzwiach stał Andrzej.  Na dużej tacy stał talerzyk z pachnącymi croissantami, miseczka z  dżemem, duży kubek kakao i szklanka soku. Do tego róża. -Wiem, że to trochę kiczowate, ale chciałem zaskoczyć cię śniadaniem do łóżka. Spojrzała w roześmiane oczy mężczyzny i nagle zrobiło się jej dziwnie gorąco.