Z lekkim opóźnieniem

  Bo jak zwykle lekko czasu brakuje. Miałam napisać kilka słów o tym jak minął mi poprzedni weekend, a tu już zbliża się kolejny. W ramach rozrywki i zrobienia sobie przyjemności odwiedziłam Gdańsk. Nie jest to mój ukochany Kraków, ale przynajmniej nieco bliżej, a klimat nieco podobny, zwłaszcza starówka. Do tego morze (no dobrze, Zatoka Gdańska) jako bonus, więc dało się przeżyć.
Pogoda nie była rewelacyjna, pochmurno, na szczęście nie padało. Odrobina zwiedzania, chwila nad morzem, poza tym głównie wspólne spędzanie czasu. Dużo rozmów. Czyli tak jak chciałam. Może nawet coś z tego będzie. Na razie trudno powiedzieć. Ale warto sobie przypomnieć pewne emocje.
  Ogólnie emocji nie brakowało. Zwłaszcza moich, bo może i jestem rozsądna, chłodna, stonowana, może  za wiele po sobie nie pokazuję, ale to co mi się w środku kotłuje, to wystarczyłoby do obdzielenia sporej ilości osób i jeszcze trochę na deser by zostało.

Chciałabym, żeby ta moja codzienność nabrała trochę kolorów. Bo morze w niedzielny poranek było wyjątkowo szare- co prawda dotychczas zazwyczaj widywałam je w letnim entourage\’u, pierwszy raz zdarzyło mi się być tam jesienią. A przecież jesień tego roku jest tak kolorowa… Więc próbuję. Kłębią się we mnie różne emocje, różne obawy, niełatwo jest pożegnać się z wieloma sprawami i strachami z przeszłości. W końcu kiedyś trzeba. Zmierzyć się z nimi, może jakoś je odpędzić, pokonać, może niektórym ulec. Te najgorsze, związane z opinią innych bywają nie do pokonania, ale może wspólnymi siłami…

Weekend był udany. Chciałabym powtórzyć to wkrótce, tylko gorzej, że czas nie jest moim sprzymierzeńcem. Nawarstwia mi się mnóstwo zaległości. W planach jest kolejne sto tysięcy. I drugie tyle, co to mogłabym albo powinnam, ale już nie mam gdzie upchnąć. W pewnym momencie usłyszałam pytanie- czy zawsze jestem taka żywiołowa i energiczna? Jestem? Nie wiem. Czasem mam ochotę rzucić wszystko, wejść pod koc i nawet nie oddychać, żeby się nie męczyć. Ale na ogół staram się żyć na maksa. Podejrzewam, że właśnie weszłam w fazę maniakalną, kiedy mi się lekko wyczerpią baterie będę zupełnie inna. I tak to jest.