Ważne tematy

To zupełnie inna Aneta Jadowska, niż ta, do której się przyzwyczaiłam czytając o Dorze Wilk, Nikicie czy Witkacu. Tu nie ma magii, fantastyki, za to jest dużo refleksji i normalnego życia. Może nie do końca normalnego, bo autorka kontynuuje temat przemocy domowej z pierwszej części cyklu (Trup na plaży). Owszem, miejscami bywa humorystycznie, jest trup, nawet dwa, więc i wątek lekko kryminalny, ale te poważne tematy są w bardzo mądry i stonowany sposób opisane. Niestety refleksje dość smutne…

Temat przemocy domowej- bardzo trudny, bardzo skomplikowany i bardzo delikatny. Miałam to szczęście, że w najbliższej rodzinie takie rzeczy się nie zdarzały. Dzieciństwo spędziłam na wsi, na głuchej prowincji w czasach kiedy ta wieś była zalewana alkoholem, w domach sąsiadów taka przemoc bywała na porządku dziennym i związana właśnie z alkoholem. W pracy niestety też zbyt często spotykam takie przypadki. Przeraża mnie zwłaszcza fakt, że owszem, kobiety przychodzą posiniaczone, mówią o tej przemocy, czasem zdarza się nawet założyć Niebieską Kartę, ale potem nic z tego nie wynika. Niewydolne są mechanizmy broniące ofiary. Zbyt często ofiary wycofują się z jakichkolwiek działań na zasadzie- to było dla postraszenia, teraz już będzie lepiej. Przez chwilę jest, potem najczęściej wszystko wraca do ponurej normy. Przemoc bywa nie tylko fizyczna, zdarza się i koszmarny terror psychiczny. I to bywa w środowisku, którego nigdy w życiu bym o to nie podejrzewała, tu nie tylko kobiety bywają ofiarami. Inną kwestią jest też przemoc wobec seniorów- kiedy to widzę, to po prostu serce się kraje. Bo najczęściej te starsze osoby są (poza dziećmi) najbardziej bezbronne. Nie dość, że nie mają sił fizycznych na przeciwstawienie się, ale też i psychicznie nie mają szansy na jakąkolwiek obronę bo często dają o sobie znać choroby. Do tego trzeba bardzo rozważnie podchodzić do sytuacji, bo czasem zmiany otępienne tak mieszają w zachowaniu i relacjach rodzinnych, że można skrzywdzić niewinne osoby.

Sama nie doświadczyłam przemocy i dobrze. Czasem w kontaktach z ofiarami zastanawiałam się jak bym postąpiła, gdybym to ja była na ich miejscu. Nie wiem, dopóki mnie się to nie przytrafi, to jest tylko teoretyzowanie. Na razie stoję na stanowisku, że nie pozwolę się nigdy skrzywdzić fizycznie. Gdyby ktokolwiek z bliskich próbował czy chciał podnieść na mnie rękę- tego na pewno tolerować nie będę. Drugiej szansy nie dam, bo nie ma co się spodziewać, że się takie coś nie powtórzy. Może jestem zbyt radykalna w swoich poglądach, ale wolałabym nie być ofiarą. A przemoc psychiczna? Tu granica jest bardzo płynna i sama już nie wiem… Okres przed- i porozwodowy nie był idealnie spokojny, ale obyło się bez szarpaniny i bitwy o wszystko, ot, po prostu uczucia się wypaliły, zagościła obojętność. Oboje pilnowaliśmy się, żeby dzieci jak najmniej ucierpiały i mimo że czasem chciałam wykrzyczeć wszystkie żale i pretensje, to milczałam. Tłumienie emocji też nie jest dobre, może znacznie wcześniej zaczęłabym myśleć o własnym życiu, gdybym inaczej do tego podeszła? Możliwe, nie wiem, ale ciężko mi było wyobrazić sobie walkę o każdy drobiazg, o kontakty z dziećmi (bardziej chodziło mi o to, żeby ich było jak najwięcej), o pieniądze, o to kto był bardziej winny. Odpuściłam, pewnie ze szkodą dla siebie, ale myślę, że w ogólnym rozrachunku wyszło dobrze.

Tylko smutno mi, kiedy uświadamiam sobie ile tej przemocy jest na świecie. Skąd w ludziach to się bierze? Dlaczego nie umiemy wykorzystać rozsądku i kultury?