Odwiedzili mnie dziś moi rodzice. Kilka dni temu wrócili z sanatorium, trochę się porehabilitowali, odpoczęli i w końcu znaleźli czas dla mnie. Mimo że oboje od lat są na emeryturze, to nadal trudno jest im wykroić wolną chwilę. Zajmują się działką, dziećmi moich sióstr, do tego od czasu do czasu jakaś wycieczka, turnus z kołem emerytów lub właśnie sanatorium, wizyty u lekarzy i czasu nie ma. Co prawda uważam, że rozpieścili nieco moje siostry w zakresie opieki nad dziećmi, ale to ich wybór.
Jedna z moich sióstr ma trzynastoletnią córkę i dziewięcioletniego syna, druga dwie córki 7 i 2,5 roku. U obu rodzice pilnowali dzieci w wieku przed- przedszkolnym (najmłodszej pilnują nadal), potem było prowadzanie do i z przedszkola oraz w początkach szkoły. Oraz na każde zawołanie typu- wyjście na zakupy, weekend, wizyta u kosmetyczki. Mama twierdzi, że nie może inaczej, bo jeśli ona tego nie zrobi, to przyjdzie druga babcia, a przecież nie może być gorsza. A doszło już do takich absurdów, że siostra (nauczycielka) musi być w szkole o 7.40, a jej córka (w tej samej szkole) na 8.00, więc oboje rodzice idą do niej na 7, żeby dziewczyny mogły się wyszykować, siostra wychodzi, a po 20 minutach tata odprowadza do szkoły pierwszoklasistkę, a mama pilnuje młodszej. Aż się lekko wkurzyłam, kiedy to usłyszałam. No ale dzieciom trzeba przecież pomagać…Gdyby to była opieka niani, za którą trzeba płacić, nigdy by im do głowy takie coś nie przyszło. Zresztą uważam, że nawet rodzicom warto się w jakiś sposób odwdzięczyć, zwłaszcza kiedy nie chcą zapłaty za pilnowanie dzieci. Moimi chłopcami do czasu pójścia do przedszkola opiekowały się nianie, tylko Mati przez 3 miesiące był pod opieką teściowej. Nie chciała pieniędzy, ale dostała wtedy od nas w prezencie mikrofalówkę, o której marzyła. Nie podoba mi się takie podejście moich sióstr, nie podoba mi się też, że rodzice dają się wykorzystywać. Im mówię to bezpośrednio, siostrom kilka razy delikatnie podsuwałam myśl, że może by trochę odciążyć rodziców, ale chyba zbyt delikatnie. Nie żal mi, że ja nie miałam aż takiego wsparcia ani od nich, ani od teściów, bo potrafiłam sobie poradzić i odpowiednio się zorganizować (kiedyś usłyszałam- bo stać cię na to. Pewnie, ale moje siostry też pracują i wcale źle im się nie powodzi). Żal mi rodziców, którzy są coraz bardziej zmęczeni.
A mama jak to mama- mnie też chce pomóc. Przyjechali, zrobili pyszne placki ziemniaczane, do tego miałam gulasz. Moi chłopcy wrócili ze szkoły na cieplutki obiad, trochę pożartowali z dziadkami, poprzytulali się i już rodzice musieli wracać, bo dzień krótki, a kawałek drogi przed nimi. Szkoda, że taka krótka ta wizyta… Na drogę dostali 3 słoiki miodu i kawałek ciasta upieczonego wczoraj przez Filipa i Mateusza pod moim przewodnictwem. A teraz objedzeni możemy spędzić miły wieczór we własnym towarzystwie. To znaczy chłopaki przy lekcjach, ja poczytam. Ale zawsze razem.
Zastanawiam się czasem, jaka będę w przyszłości ja wobec moich dzieci, na ile dam im autonomię, na ile oni będą mnie potrzebować, na ile ja się zgodzę? Czy nie będę powielała zachowań moich rodziców?
Jedna z moich sióstr ma trzynastoletnią córkę i dziewięcioletniego syna, druga dwie córki 7 i 2,5 roku. U obu rodzice pilnowali dzieci w wieku przed- przedszkolnym (najmłodszej pilnują nadal), potem było prowadzanie do i z przedszkola oraz w początkach szkoły. Oraz na każde zawołanie typu- wyjście na zakupy, weekend, wizyta u kosmetyczki. Mama twierdzi, że nie może inaczej, bo jeśli ona tego nie zrobi, to przyjdzie druga babcia, a przecież nie może być gorsza. A doszło już do takich absurdów, że siostra (nauczycielka) musi być w szkole o 7.40, a jej córka (w tej samej szkole) na 8.00, więc oboje rodzice idą do niej na 7, żeby dziewczyny mogły się wyszykować, siostra wychodzi, a po 20 minutach tata odprowadza do szkoły pierwszoklasistkę, a mama pilnuje młodszej. Aż się lekko wkurzyłam, kiedy to usłyszałam. No ale dzieciom trzeba przecież pomagać…Gdyby to była opieka niani, za którą trzeba płacić, nigdy by im do głowy takie coś nie przyszło. Zresztą uważam, że nawet rodzicom warto się w jakiś sposób odwdzięczyć, zwłaszcza kiedy nie chcą zapłaty za pilnowanie dzieci. Moimi chłopcami do czasu pójścia do przedszkola opiekowały się nianie, tylko Mati przez 3 miesiące był pod opieką teściowej. Nie chciała pieniędzy, ale dostała wtedy od nas w prezencie mikrofalówkę, o której marzyła. Nie podoba mi się takie podejście moich sióstr, nie podoba mi się też, że rodzice dają się wykorzystywać. Im mówię to bezpośrednio, siostrom kilka razy delikatnie podsuwałam myśl, że może by trochę odciążyć rodziców, ale chyba zbyt delikatnie. Nie żal mi, że ja nie miałam aż takiego wsparcia ani od nich, ani od teściów, bo potrafiłam sobie poradzić i odpowiednio się zorganizować (kiedyś usłyszałam- bo stać cię na to. Pewnie, ale moje siostry też pracują i wcale źle im się nie powodzi). Żal mi rodziców, którzy są coraz bardziej zmęczeni.
A mama jak to mama- mnie też chce pomóc. Przyjechali, zrobili pyszne placki ziemniaczane, do tego miałam gulasz. Moi chłopcy wrócili ze szkoły na cieplutki obiad, trochę pożartowali z dziadkami, poprzytulali się i już rodzice musieli wracać, bo dzień krótki, a kawałek drogi przed nimi. Szkoda, że taka krótka ta wizyta… Na drogę dostali 3 słoiki miodu i kawałek ciasta upieczonego wczoraj przez Filipa i Mateusza pod moim przewodnictwem. A teraz objedzeni możemy spędzić miły wieczór we własnym towarzystwie. To znaczy chłopaki przy lekcjach, ja poczytam. Ale zawsze razem.
Zastanawiam się czasem, jaka będę w przyszłości ja wobec moich dzieci, na ile dam im autonomię, na ile oni będą mnie potrzebować, na ile ja się zgodzę? Czy nie będę powielała zachowań moich rodziców?