
To niebieskie kółko to uniwersalny symbol cukrzycy. Został on wprowadzony w 2006 roku, aby nadać cukrzycy wspólną tożsamość. Dla mnie jest rozpoznawalnym symbolem od 2014. Wkrótce minie 7 lat od chwili, kiedy nasze życie wywróciło się do góry nogami. Prawdę mówiąc nawet rozwód nie był dla mnie aż tak bolesny, jak moment, kiedy spojrzałam na wyniki badań Filipa i zrozumiałam, że nic już nie będzie takie jak dawniej. Choć tak naprawdę jeszcze nie byłam do końca świadoma, z czym przyjdzie mi/nam się zmierzyć. I mimo że żyjemy z cukrzycą tyle lat, jakoś lepiej lub gorzej się z nią dogadujemy, to nadal są chwile, kiedy znowu czuję ten ściskający, przeszywający ból.
Wczoraj tuż przed końcem pracy badałam trzyletnie dziecko- wysoka temperatura, ból brzucha, wymioty. Tak naprawdę nie było się do czego przyczepić, ot- standardowa wirusówka, ale dzieciak na oko wyglądał jakoś nie tak jak powinien, coś mi nie pasowało. O typowe objawy cukrzycy też dopytywałam, ale mama twierdziła, że nie. Wystawiłam skierowanie na badania, poprosiłam kolegą, który pracował po południu, żeby na nie spojrzał, kiedy wrócą z laboratorium. Dziś rano otrzymałam informację, że od razu po obejrzeniu wyników skierował malucha do szpitala- cukier w moczu, kwasica czyli niestety cukrzyca. Dla mnie to jak uderzenie prosto między oczy. Nie rozumiem, dlaczego dotknęło to dziecko dotychczas zupełnie zdrowe i na dodatek takie małe. W sumie dobrze, że to kolega musiał poinformować rodziców, jakie jest podejrzenie, bo chyba nie umiałabym w tym momencie zachować się profesjonalnie, pewnie bym się pobeczała i tylko ich wystraszyła.
Cóż, da się żyć z cukrzycą. Nawet jest coraz łatwiej, ale mimo wszystko- to jak życie na bombie, która nie wiadomo kiedy wybuchnie. Po raz kolejny dotarło do mnie, że ciągle jeszcze nie pogodziłam się z rzeczywistością. I niestety nie wiem, czy kiedykolwiek mi się to uda… Oczywiście pomogę tej rodzinie w miarę swoich sił i możliwości (o ile będą tego chcieli), ale po prostu boli mnie sama świadomość, z czym będą musieli się zmierzyć i jak im będzie ciężko…