Samotna deszczowa sobota

Dawno takiego dnia nie miałam. Dom pusty, tylko koty ganiają się po wszelkich możliwych powierzchniach. Tym bardziej, że w tej chwili mam pod opieką kota mojej młodzieży, a niestety koteczki za sobą nie przepadają, zwłaszcza Cake co chwila syczy na młodszą koleżankę, a ja muszę pilnować, żeby zbyt blisko siebie nie przebywały, bo może dojść do rękoczynów. Pogoda nie zachęca do wyjścia z domu, od rana pada, leje, siąpi i jest wyjątkowo zimno. A myślałam, że dziś tradycyjnie jak w każdej wolnej chwili poterapeutyzuję się na działce, ale nic z tego. Po takim deszczu obawiam się, że wszystko tam pływa i przez dobrych kilka dnie nie da się nic zrobić. Trudno, i tak jestem dumna, że w ogóle udało mi się ogarnąć choć trochę ten ugór. Plany zagospodarowania na przyszły rok już są, oby tylko pogoda choć trochę dopisała albo przynajmniej wpasowała się w wolne dni w moim grafiku, bo tegoroczna mnie nie rozpieszczała, tak jak to właśnie dziś jest.

Cóż więc robić w ten deszczowy dzień? Tradycyjnie- kocyk, herbata, książka. Kolejny thriller skończony, ale o tym później. Po południu kolejny thriller, tym razem w wykonaniu naszych siatkarzy. W zasadzie poza skokami narciarskimi fanem sportu nie jestem, ale ostatnio polubiłam siatkówkę, zwłaszcza przy tak widowiskowych meczach jak ten z ćwierćfinału z Rosją. Dzisiejszy ze Słowenią to był hardcore i thriller, zwłaszcza w końcówce drugiego i czwartego seta. I mimo że nie cały mecz nasi siatkarze grali koncertowo, to jednak liczyłam, że jednak się uda. Cóż, jak zwykle wygrali lepsi.

A teraz już jest wieczór. Czekam- aż Filip wróci od kolegi, aż Mati będzie miał chwilę, żeby zadzwonić i opowiedzieć co słychać. Obejrzałam sobie na YouTube relację z uroczystego wręczenia broni, ale nie udało mi się go zobaczyć na ekranie. Za tydzień przysięga, już mnie dreszcze przechodzą jak sobie o tym pomyślę.

Refleksja na koniec- chyba nie jestem przyzwyczajona do aż takiej samotności. Zazwyczaj jednak chociaż mój Ktoś jest ze mną, ale dziś i on musiał wyjechać. Wkurzające, jeszcze kilka lat temu zdarzało mi się narzekać, że nie mam chwili dla siebie, że cały czas wokół jest zamieszanie, dzieci, mnóstwo rzeczy do zrobienia. Minęło ledwie kilka lat i cóż- samotność i cisza w domu też nie są miłe. Pamiętajcie o tym w momentach, kiedy i Was dopadną podobne myśli. Czas leci tak szybko, że ani się obejrzymy, a tracimy bezpowrotnie najlepsze chwile. Nawet jeśli w tym momencie nie wydają się one najlepsze, to uwierzcie mi, z perspektywy czasu zatęsknimy za tym co było i już nie wróci.