
Cykl domknięty. Ostatni tom przygód Tomczyka i Górskiej. Jak zwykle autorka oprócz zagadki kryminalnej porusza ważne tematy społeczne- tym razem kwestia przemocy w rodzinie. Dość szczegółowo opisuje mechanizmy tkwienia w toksycznych, przemocowych związkach. Może czasem uderza w zbyt moralizatorski ton, bywają nieco sztuczne dialogi, ale ogólnie czyta się dobrze.
Dwie refleksje związane z książką- jedna z bohaterek stwierdza, że chyba nigdy nikt jej nie uderzył. I że „nie wyobrażam sobie mieszkać z kimś kogo się boję, pod własnym dachem ciągle zerkać przez ramię. Dom powinien być miejscem, do którego się wraca z radością, spokojnym, dającym poczucie bezpieczeństwa, a nie zagrożenia”. No właśnie- ja też znam tego typu sytuacje tylko z relacji innych. Mnie też nigdy nikt nie uderzył. Ale zdarzało mi się wielokrotnie w pracy wysłuchiwać maltretowanych żon (cóż, niestety głównie żon), zakładać „niebieską kartę”, oglądać siniaki. I te rany w psychice, trudno powiedzieć, które są gorsze. Wiem jak trudno jest czasem zdobyć się na działanie w dużo mniejszych kwestiach, więc nie ma co się dziwić tym kobietom. I aż wszystko boli, kiedy uświadamiam sobie, że wiele takich spraw dzieje się w pozornie normalnych, na zewnątrz ładnie wyglądających rodzinach. I jak trudno jest pomóc, tym bardziej, że system wcale nie ułatwia pomocy.
Sprawa druga związana z wątkiem kryminalnym. Czasem ta druga osoba w związku skrywa w sobie takie tajemnice, ma tyle bólu i traumatycznych przeżyć, ale tak dobrze się kamufluje, że można mieszkać razem i nic nie widzieć. Pewnie jest w tym jakiś rys patologiczny, ale to zło z przeszłości może odezwać się w najmniej oczekiwanym momencie. O tej drugiej osobie wiemy zazwyczaj tyle ile nam powie, przyjmujemy te wiadomości z ufnością, ale przecież nie zawsze są one prawdą albo całą prawdą. Znajomości z internetu- bywają niebezpieczne, bo nie znamy motywacji tej drugiej osoby, a co jeśli realizuje ona jakiś swój własny pokręcony plan, a my jesteśmy tylko jednym z elementów układanki? Jak żyć, kiedy trudno jest zaufać innemu człowiekowi? A często nawet ci, których teoretycznie dobrze znamy okazują się być zupełnie kimś innym.
Po lekturze takich książek niestety przez pewien czas popadam w paranoję i na przykład spacerując nad wysokim brzegiem jeziora wypatruję w wodzie niepokojących kształtów. Albo z ogromną rezerwą podchodzę do osób które czegoś ode mnie chcą. Potem mi to zazwyczaj mija, ale jednak ten podskórny niepokój we mnie tkwi. Bywam nadmiernie ostrożna i nieufna. Chyba czas zmienić gatunek czytanych książek