Nie ma tego złego

Tak, tak, tak- Mortka nie zawodzi. Lekturka lekka, łatwa i humorystyczna, fantasy takie jak lubię, bez większych zobowiązań, za to dla solidnej odskoczni i zresetowania po cięższych lekturach

Gromadka awanturników i specjalistów od zadań niemożliwych- szef Edmund zwany Kociołkiem, niegdyś żołnierz, a raczej kucharz w armii księcia Stefana, krasnolud Gramm z niewyparzoną gębą i skłonnościami do alkoholu, elf Eliah, bardzo stroniący od ludzi i zamkniętych pomieszczeń, goblin Zwierzak- najlepszy zwiadowca, choć z wyglądy szarozielony i niezbyt dobrze wychowany, rycerz Urgo w pordzewiałej zbroi, dzielny, choć nieśmiały, guślarz Żychłoń, który musi się kryć ze swoimi magicznymi umiejętnościami. Żyją sobie spokojnie w karczmie”Pod Gryfem”, dorabiają sobie a to uwalniając porwaną księżniczkę, a to ochraniając karawanę. Czasy niby spokojne, wojny się zakończyły, a Dolina jest podzielona na wiele małych księstw (coś jak nasze rozbicie dzielnicowe) i stara się podźwignąć po bratobójczych walkach. Ale jest jeszcze coś, co zagraża spokojowi Doliny- to Złe, które przychodzi gdzieś z dalekich Gwiżdżących Gór. Przychodzi po cichu, niepostrzeżenie wciska się między ludzi i stara się nimi zawładnąć. Dzielny Kociołek nie wie w co się pakuje, podejmując się zdawałoby się zwykłego zadania. Ale „nie ma tego Złego”…

Dobrze mi się czytało, tak jak lubię, na pewno sięgnę zarówno po ciąg dalszy „Głodna Puszcza”, jak i prequel „Przed wyruszeniem w drogę”. Nie wiem tylko kiedy, bo i sporo innych książek (i nie tylko) bardzo mnie kusi