Obrazy z przeszłości

Akurat ten autor, mimo sporej popularności, nie jest moim ulubionym, ale seria o Kai Burzyńskiej i Sewerynie Zaorskim bardzo mi się podobała. Sięgnęłam więc po najnowszą pozycję z tego cyklu. I, oj, jakie to było smakowite. Może nie na 100%, bo kilka zastrzeżeń by się znalazło, ale naprawdę trudno mi się było oderwać. Zaczęłam od słuchania- audiobook czytany przez Pawła Małaszyńskiego (jak ja lubię te jego lekko sepleniące „sz”…), ale kiedy akcja się rozwinęła i nie mogłam się doczekać zakończenia, szybko się przełączyłam na czytanie.

O treści nie napiszę, żeby nie spoilerować. Może tylko, że intryga kryminalna jest wystarczająco zagmatwana i choć w pewnym momencie wydaje się, że wszystko już wiadomo, to nagle następuje gwałtowny zwrot akcji i trzeba się domyślać od nowa. Wątek obyczajowo- romansowy, cóż, nie do końca mnie przekonuje (nie wierzę, że w małej społeczności da się pewne rzeczy ukryć, ale może nie znam życia), a działania przyjaciółki głównej bohaterki chyba są po to, żeby powstała kolejna część. Dodatkowym atutem jest muzyka, o której w książce jest sporo- nawet jest specjalna playlista na Spotify.

Natomiast zastanawiam się czasami, dlaczego ci wszyscy złoczyńcy w kryminałach i thrillerach są tacy skomplikowani. Oni nie mordują, tylko wręcz reżyserują swoje zbrodnie. A biedni śledczy muszą rozwiązywać skomplikowane łamigłówki i zastanawiać się, co też „poeta chciał powiedzieć”. Czy to jakiś wyższy poziom zbrodniczości, elita, która pokazuje w jaki wysmakowany sposób należy komplikować życie organom ścigania? Bo nie sztuka po prostu popełnić przestępstwo, należy to jeszcze zrobić tak, żeby przeszło do historii. Oczywiście tak dzieje się w większości czytanych przeze mnie kryminałów. Oczywiście dzięki temu czyta się znacznie ciekawiej. Oczywiście taka nierzeczywistość i fantastyka bardzo mi odpowiada, a łamigłówki są dodatkowym smaczkiem. Choć chyba byłoby mi żal tych złoczyńców, którzy chcieliby dorównać bohaterom książek. Produkty meandrów umysłów autorów bywają męczące już w czytaniu, a co dopiero w realizacji…

I chyba coraz bardziej lubię audiobooki, zwłaszcza kiedy nie mogę czytać, bo robię rzeczy nie absorbujące umysłu, a jedynie ciało. Mniejsze poczucie straty czasu