Trochę mnie dziś rzeczywistość przeczołgała i sprowadziła do parteru. Sypało się wszystko, co się posypać mogło, i w pracy, i w cukrzycy, i emocjonalnie. Ale za kilkanaście godzin zaczynam urlop, więc może uda mi się odpocząć. W końcu. Nie myśleć o pracy, o tych wszystkich „muszę”, „powinnam”. Dać się zawalić światu, niezależnie od wszystkiego. Pozwolić światu przekonać się, że nic takiego strasznego się nie stanie, jeśli przez jakiś czas nie będę się nim zajmować. Odpocząć, po prostu odpocząć. Zakochać się w nowych widokach, podjąć nowe wyzwania, zanurzyć się w beztrosce. Odłożyć na jutro, może nawet pojutrze stos różnych duperelek, które pretendują do miana centrum wszechświata. Samej poczuć się centrum wszechświata, choć przez chwilę. Popatrzeć nieco inaczej na otaczająca rzeczywistość. Uwolnić emocje i marzenia. Może się uda

A księżyc dziś taki ogromny, zagląda mi w okno i krzyczy, że nie ma powodu, żeby ten dzień zakończył się źle. Mówi mi „dzień dobry, dobry wieczór i dobranoc”. Chociaż w tym stanie zasnąć będzie dość trudno