Nie jednemu psu COVID na imię

Dopadło mnie paskudztwo, na dodatek w najmniej odpowiednim momencie, a jakże. Bo raz, że Mati przyjechał na swój urlop, dwa, że w niedzielę chrzciny Jaśka i Mati ma być chrzestnym, a trzy, że szefowa beztrosko idzie na dwa tygodnie urlopu i zostawia do pracy tylko mnie i kolegę, bo nasze rezydentki są na szkoleniach.

Co prawda- przynajmniej na razie- nie jest to COVID, bo testy trzeci dzień z rzędu są ujemne, nie mam objawów typowo covidowych, ale przecież swoje dwa poprzednie COVID-y przechorowałam dość nietypowo. W tej chwili mam swój słynny kaszel, co to przez dwie ostatnie zimy jednak się nie pojawiał. Nietypowe jest tylko to, że zazwyczaj pojawiał się z grudniu i trwał do lutego, ale teraz jakby nie ta pora roku. Więc w końcu nie wiem, co mi jest. Oczywiście leczę się. Stosuję wszystkie możliwe i mniej możliwe środki, poza doustnymi sterydami, ale jeśli jeszcze chwilę dłużej to potrwa, to nie wiem, czy się nie skuszę, bo ten kaszel nie daje żyć, rozmawiać, pracować, czasem nawet oddychać. A niektórym myśleć- kiedy się dziś rozkaszlałam w rozmowie ze szwagrem, to zapytał mnie, czy nie mogę wziąć jakiś leków na zahamowanie kaszlu. Dobrze, że nie poradził mi, żebym poszła do lekarza.

Jeszcze jutro i pojutrze zrobię sobie test dla pewności, ale i tak marnie widzę moją obecność na chrzcinach. Nie da się zahamować tych napadów, a wolałabym nie stresować reszty rodziny, że zarażę malucha. W sumie test jest po to, żeby Mati nie tułał się po rodzinie, bo dopóki nie będę miała 100% pewności, to lepiej byłoby nie kusić losu. Jak pech to pech…

A szefowa, kiedy ją poinformowałam o sytuacji, była niezbyt zachwycona. Urlop co najmniej 10- dniowy bierze chyba czwarty czy piąty raz w tym roku. W sumie zrozumiałe, jest szefowaą i jej wolno. Czuje się przemęczona i zestresowana ogólną sytuacją, więc musi odpocząć. A jeśli już rzeczywiście będę musiała się odizolować, to trudno, trzeba będzie ściągnąć którąś z rezydentek ze szkolenia. Oj, nie ucieszyłyby się dziewczyny, nie ucieszyły… A potem szefowa zastanawia się, czemu tak trudno znaleźć kogoś do pracy. Nie chcę być złośliwa, ale chyba znam przyczynę.

7 uwag do wpisu “Nie jednemu psu COVID na imię

  1. Mój kaszel pojawiał się w sierpniu i trwał do listopada. W tym roku dopadł mnie w czerwcu. Też nietypowo. Udało się zażegnać szybciej bo lekarz wiedział mniej więcej co w końcu zaskoczyło poprzednio. Więc męczyłam się krócej. Od wielu miesięcy biorę leki antyalergiczne i odpukać jest ok.
    Możesz nigdy nie dowiedzieć się skąd to. Mi wszystkie testy na alergię wychodzą ujemne.

    Polubienie

    1. U mnie zazwyczaj było od grudnia do lutego. Przez ostatnie trzy sezony miałam spokój- po złamaniu ręki w 2019, bo mniej pracowałam z dziećmi i w 2020 i 2021, kiedy pracowałam w pełnym zabezpieczeniu. Nadal pracuję, ale widocznie coś mnie trafiło. Alergii w sumie nigdy w życiu nie miałam

      Polubienie

  2. Jak jeszcze nikt o covidzie nie słyszał, po niezbyt silnym przeziębieniu kaszlałam pół roku. Potem nagle sam przeszedł, niemal z dnia na dzień, ale ja kojarzę to z wiosennym wyjazdem nad Morze Śródziemne, inna temperatura, inna wilgotność.
    A covidem wreszcie nikt się nie przejmuje, bo przez to szaleństwo medialne zwątpiłam w czwartą władzę i służbę zdrowia:)

    Polubienie

    1. Mój kaszel to klasyczna poinfekcyjna nadreaktywność oskrzeli. Doskonale wiem co to jest i jak to leczyć. Tylko typowe sposoby słabo na mnie działają, nie wiem czemu.
      Covidem może przejmuje my się mniej, dużo było dezinformacji i propagandy, a mało rozsądku, ale jednak sama choroba potrafiła zrobić krzywdę. Mnie zrobiła- zabrała bliską osobę i z całą mocą twierdzę, że to przez covid

      Polubienie

  3. Jakby tylko szefowie mieli stres w pracy!
    W mojej emeryturze fajne jest m.in to, że nie będę się musiała zwalniać w potrzebie, ani brać zwolnienia lekarskiego i znosić miny szefowej.

    Polubienie

    1. Ale szefowie zawsze uważają, że ich stres jest ważniejszy. Moja szefowa niestety bywa czasem oderwana od rzeczywistości i nie potrafi dbać o swoich pracowników. Nie myśli o tym, że sama firmy nie pociągnie

      Polubienie

  4. Jak Jotka – odkąd jestem na emeryturze nie stresuję się tym, ze potrzebne zwolnienie, kto mnie zastąpi, co się będzie działo itd. Dawniej po każdym (przechodzonym) przeziębieniu kaszel męczył mnie rano i wieczorem przez długi czas. Zdrowia kochana 🙂

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s