Zapach świeżo palonej (…) o poranku

Co kto lubi. Najlepsze byłyby może świeże bułeczki i kawa… Niestety nie ma tak dobrze. Rano wyszłam na balkon- za ulicą rozciąga się osiedle domków jednorodzinnych. A że nocna temperatura była na maleńkim minusie, to zaczęły dymić kominy. I cóż ja poczułam? Otóż zapach świeżo palonej gumy… I od razu poczułam też drapanie w gardle, nasilił się kaszel, który już był minimalny. Dowód na to, że nie służy mi takie „świeże” powietrze.

Podobna sytuacja była na początku września- wtedy też kilka nocy było dość zimnych i ludzie zaczęli palić w piecach. Najpierw przecież myślałam, że to COVID, przez prawie 2 tygodnie robiłam codziennie testy. A kaszel męczył mnie mimo solidnego stosowania leków praktycznie do teraz (6 tygodni!). I kiedy już naprawdę zrobiło się lepiej- taki psikus. Wrrrrr.

Z pozytywów- wspominany kawałek trawniczka został ogrodzony, prowizorycznie, ale jednak. Ślady opon pozostały, ale przynajmniej nowych może nikt już nie zrobi.