Zrobiłam sobie prezent. Bo czas jesienny, bo deszcz, bo wkrótce będzie kumulacja smutnych wspomnień i będę bardzo potrzebowała pocieszenia. Jakichś czułych słów, przytulenia, otulenia, pomilczenia i zrozumienia. A ponieważ nie bardzo mam jak liczyć, że ktoś to zrobi dla mnie realnie, to muszę zadbać o siebie sama.

Na razie dopiero zabieram się do czytania. Ale to nie jest książka do przeczytania jednym ciągiem. To jest książka do delektowania się, wydzielania sobie kolejnych historyjek, smakowania, wracania do nich, zaznaczania w niej kolejnych drogowskazów, dzięki którym łatwiej będzie patrzeć na różne życiowe trudności i rozwiązywać je w sposób nieco odmienny niż zazwyczaj, właśnie poprzez to inne spojrzenie.
Fanką Zapisków Wiedźmy jestem już od lat, podczytuję je na Facebooku i z niecierpliwością czekam, kiedy pojawią się kolejne. Dlatego nie mogłam sobie odmówić kupienia ich w formie książki. Żeby móc w każdej chwili otworzyć ją losowo i zobaczyć co mi dziś przyniesie dzień. Zwłaszcza kiedy będzie nieco trudniej niż zwykle