Pod Czerwonym Aniołem

Tę książkę mogę chyba potraktować jako świąteczną, bo czas akcji to właśnie święta. Miejsce akcji- pensjonat Pod Czerwonym Aniołem, na dalekim odludziu, na dodatek zima przypomniała o sobie i po przyjeździe gości zawiało, zasypało i jeszcze bardziej odcięło od świata. A goście, którzy przyjechali do pensjonatu, żeby spędzić święta, mają kilka tajemnic, które chyba nie powinny ujrzeć światła dziennego. Pozornie towarzystwo nie ma ze sobą nic wspólnego, jedni przyjeżdżają do pensjonatu od lat, inni trafili tu przypadkiem, ale w trakcie okazuje się, że są między nimi różne subtelne powiązania, które w miarę upływu czasu skutkują kolejnymi morderstwami. I do tego to odcięcie od świata, które uniemożliwia wezwanie pomocy, a atmosfera gęstnieje. Nie wiadomo kto i dlaczego morduje, każdy czuje się zagrożony, nawet jeśli teoretycznie nie ma nic specjalnego na sumieniu

Dobrze mi się czytało (a właściwie pierwsza połowa była słuchana, a druga czytana), mimo że nie za wiele było tu elementów komedii kryminalnej. To chyba jedna z niewielu książek pana Rogozińskiego nieco bardziej na serio. Co prawda Stefania Szustek ma w sobie dużo elementów komediowych, ta postać jest przerysowana bardzo, ale cała reszta już nie tak mocno jak zazwyczaj w książkach tego autora. Trochę zabrakło mi objętości w czytaniu- zbyt szybko pojawiały się trupy i za łatwo było zgadnąć kto i dlaczego zabija. Jedyna zagadka, która trochę dłużej mnie zastanowiła- jak to się stało, że te wszystkie osoby trafiły w jednym czasie do pensjonatu, ale i to dało się w końcu rozwikłać.

Tak więc jakąś lekturę świąteczną mam zaliczoną. Czuję się usprawiedliwiona i mogę zająć się innymi rzeczami. Oraz próbami wczucia się w atmosferę