Tak było na studiach- zakuć, zdać, zapomnieć. Dziś miałam jedno z zaliczeń po moim lubelskim kursie. Z powodu sporej ilości materiału był chwilowy stresik, ale na szczęście poszło dobrze. Nie była to wiedza specjalnie przydatna w codziennej pracy, no ale co ja tam wiem, podobno mądrzejsi wymyślili te wymagania. Zostało jeszcze jedno zaliczenie w przyszłym tygodniu, może być ciut trudniejsze, ale mam nadzieję, że i z tym sobie poradzimy. I wtedy to już naprawdę na jakiś czas zapomnę o niepotrzebnej nauce. Bo tę potrzebna i przydatną to uskuteczniam niemal codziennie, korzystając z ogromnej ilości i możliwości internetu. Aż się moi chłopcy nieraz śmieją, że wieczorami słychać po raz kolejny o leczeniu tego czy owego i inne specjalistyczne słownictwo, co to normalny człowiek nie bardzo rozumie
Zaliczyliśmy też dziś z Filipem wizytę w nowej poradni diabetologicznej- u tej samej pani profesor, ale w innym miejscu, ponieważ była już pora na zmianę poradni z dziecięcej na dorosłą. Jak zwykle nic nowego, kilka drobnych ustaleń. I najpiękniejsze słowa Filipa- „z tą nowa pompa to w zasadzie nie czuję się chory”. Warto było…