
Uwielbiam wszystkie dotychczas przeczytane książki Michla Śmielaka. Myślałam, że będę brała w ciemno wszystko co napisze nadal z takim samym zachwytem No i nie tak dawno została wydana kolejna książka, więc natychmiast po nią sięgnęłam. I to był błąd. Bo jeszcze w pamięci miałam swój upiorny sen (długo mnie trzymało to nieprzyjemne uczucie przerażenia), a książka jest bardziej z kategorii horror niż kryminał.
Niby nic, bo od początku można się spodziewać przebiegu wydarzeń. Mogłam sobie przewidywać co, kto, jak i dlaczego, a i tak część mnie lekko zaskoczyła. No i nie dałam rady czytać w taki tempie, jak bym chciała. A już na pewno nie wieczorem, po prostu ogarniał mnie koszmarny niepokój i lęk, w sumie zupełnie nieracjonalny, ale co ja poradzę na swoje kłębiące się myśli, które wodzą na manowce moje zszargane nerwy.
O czym jest ta książka? Główny bohater- Michał, za kilka dni ma ślub, więc razem z trójką kolegów wybierają się na nietypowy wieczor kawalerski, wycieczkę szlakiem beskidzkich duchów i upiorów. Początkowo jest miło, ale zaczynają się mnożyć drobne dziwne wydarzenia, zasiewając niepokój wśród czwórki przyjaciół. Z każdą stroną robi się coraz bardziej strasznie, choć niby każda sprawa ma jakieś wytłumaczenie. Ale w rezultacie do końca nie wiadomo, co jest prawdą, a co zrobiły duchy (albo i nie duchy). W rezultacie Michał trafia do szpitala psychiatrycznego i nadal nie wiadomo, gdzie jest prawda. A zakończenie- przyznam, że tego się spodziewałam, z niewielkimi modyfikacjami.
I tak- książka mi się podobała w sposób dość masochistyczny, bo czytając czułam okropny niepokój. Cóż- horrory i mocne thrillery to nie moja bajka Mogę czytać najbardziej krwawe i okrutne kryminały, większość thrillerów w sumie też. Nie ruszają mnie za bardzo opisy makabrycznych zbrodni , jakoś przetrwam niespodziewane zwroty akcji, ale bywają chwile grozy, które obiektywnie wcale nie są takie straszne, a ja się boję i tyle. Co gorsza miałam ochotę na wakacyjną włóczęgę po górach, ale po tej książce aż się zastanawiam, czy dam radę. Może do sierpnia mi przejdzie