Nic oryginalnego w takim dniu jak dziś nie wymyślę. No bo w końcu ten pierwszy dzień wiosny do czegoś zobowiązuje. Choć akurat dziś pogoda była niekoniecznie wiosenna, za to wczoraj… Wczoraj rano było nawet słonecznie i ciepło, blisko 10 stopni C, w porywach nawet do 15, po południu zaczął padać deszczyk, taki mini, ale powietrze miało już zapach wiosny. A dziś od rana szaro, buro i ponuro. Tylko kilkadziesiąt kluczy dzikiego ptactwa świadczyło o tym, że to jednak już wiosna. Jakieś marne kwiatki również. Marne, bo póki co mało ich, ale może w końcu coś się ruszy.

Oprócz pierwszego dnia wiosny świętujemy dziś kilka innych dni- zespołu Downa, geodety, walki z dyskryminacją rasową, pracy socjalnej, lalkarza, wierzby… Do wyboru, do koloru. Choć mi (ależ mnie kusiło napisać nasze podlaskie „mnie”😜) się najbardziej podoba Międzynarodowy Dzień Poezji. Mmmmmmm… Szkoda, że nie mam z kim tego dnia świętować, bo w moim otoczeniu akurat poezją za bardzo nikt się nie zachwyca, a na pewno nie tak jak ja. Trudno. Poświętowałam sama. Posłuchałam sobie dwóch koncertów poezji śpiewanej on-line. Lepsze niż gorzka czekolada z orzechami i słony karmel razem wzięte.
I jeszcze nie mogłam się dziś oprzeć poprzytulaniu Jaśka. Synowa przysłała mi filmik, jak wnusio sprytnie samodzielnie wstaje i siada. Wiec zapakowałam gar gołąbków, kilka słoików z dżemem borówkowym i poleciałam na przytulanki. Jasiek ma już prawie 10 miesięcy i z każdym dniem pokazuje coś nowego. Aż żal, że to tak szybko leci i człowiek nie nacieszy się jedną rzeczą, a już wpada coś nowego. Maluch jest niesamowicie kochany. I nawet od czasu do czasu w ferworze gadania usłyszy się „baba”. A za chwilę będzie miał rok. A ja nadal młoda…