Przedłużona majówka

Słowo „majówka” odmienianie jest w ostatnich dniach przez wszystkie przypadki, a o samej majówce chyba już nic nowego napisać się nie da. Ja po raz kolejny zaklepałam sobie na ten czas kilka dni wolnych i udało mi się majówkowanie przedłużyć do wtorku, ponieważ wtedy jedziemy z Filipem na kolejną wizytę u diabetologa. Trochę żałuję, że nie zaplanowałam żadnego wyjazdu, ale trudno. Wystarczy, że odpoczęłam trochę od pracy. Mati wpadł tylko na chwilę i wolał odpoczywać w domu, z kolei Filip preferował spotkania z kolegami już studentami, którzy zjechali do domów. A na wyjazdy rodzinne w czasie majówkowym był to ostatni gwizdek, bo za rok matura. Zresztą moi panowie już nie reflektują na wyjazdy z mamusią, wolą sami sobie organizować wolny czas. I dobrze.

A ja oprócz spokojnego działkowania (tradycyjny rodzinny grill na 1.05, cóż poradzić, pogoda dopisała!), dojrzałam do realizacji pomysłu małego remontu. W zasadzie to wcale mi się nie chciało, ale dostałam kopniaka na zachętę i końcówka tygodnia wyglądała mniej więcej tak

W trakcie radości nie było, teraz już jest, poza tym, że zostało trochę sprzątania, do tego chyba chciałabym zmienić kolorystykę dodatków w pokoju, skoro zmieniły się kolory ścian. Niby nie drastycznie i poprzedni wystrój pasuje jak najbardziej, ale skoro już pachnie nowością, to niech machina rusza dalej. Tym bardziej, że to tak naprawdę dopiero początek, bo i reszta mieszkania wymaga odświeżenia, ale to stopniowo, bo grafik już za chwilę będzie bardzo napięty.

Ale za to jak bardzo przy takich pracach przydają się audiobooki!

A wiosna skrada się i skrada. Coś tam powoli zakwita, ale jak zwykle u nas najzimniej, więc i najpóźniej. Choć dziś w pełnym słońcu udało mi się pół godziny powygrzewać bez kurteczki. Z zazdrością czytam i z zachwytem patrzę na Wasze zdjęcia wiosennych widoczków. Ja nadal w tyle z zapachem bzów, nawet konwalie dopiero nieśmiało się wychylają do rozkwitania, na szczęście nie zawiodły tulipany, stokrotki i niezapominajki