Wilcza Chata

Autora bardzo lubię, pisze świetnie. A ta książka jest chyba jeszcze lepsza od poprzedniej, którą się zachwycałam czyli „Pomruku”. Nastrój niesamowity, zagadka prawie do końca nie rozwiązana, ale kiedy już się rozwiąże, to z przytupem. I główni bohaterowie też są bardzo ciekawi. W skrócie- Agata, pracownica agencji reklamowej, trenuje w Bieszczadach do maratonu. Nie spodziewa się, że zostanie zaatakowana. Ale Agata to nie jest pokorna dziewczyna, umie walczyć o swoje, nawet pokiereszowana. Do tego trochę sprzyja jej los, znajduje ją mieszkający na odludziu Piotr, jak się okazuje autor poczytnych kryminałów. Bardzo poczytnych i bardzo sugestywnie pisanych. Tak sugestywnie, że nie wiadomo gdzie zaciera się granica miedzy fikcją a prawdą, ale jak twierdzi Piotr- dzięki temu są one tak dobre. A ten aktualnie pisany to ukoronowanie jego życia i twórczości. Agata od obaw o swoje życie przechodzi w fazę zafascynowania pisarzem i wcale nie ma ochoty opuszczać tytułowej Wilczej Chaty. W międzyczasie w okolicy ginie jeszcze jedna dziewczyna. Właścicielka pensjonatu, w którym zatrzymała się Agata i jej przyjaciel policjant odkrywają kilka niepokojących szczegółów. Do tego pojawia się tajemnica z przeszłości Piotra i jeszcze jeden potencjalny złoczyńca, może nawet morderca? A finał jest naprawdę świetny. Może nie w 100% zaskakujący, bo można było się spodziewać odrobiny happy endu, ale jednak- przynajmniej dla mnie- satysfakcjonujący.

No po prostu książka, od której nie mogłam się oderwać, nawet jeśli chwilami przechodziły mnie dreszcze w bardziej emocjonujących momentach. I w przeciwieństwie do niektórych dość okrutnych autorów- tu dawka złoczyńców nie była tak bardzo trudna do zniesienia, choć też były opisy budzące grozę.

Przy okazji opisywania jednej z poprzednich książek Autor zostawił swój komentarz, nie spodziewam się, żeby tak było i tym razem, ale mimo wszystko- dziękuję za porządną dawkę dobrego czytania